Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/46

Ta strona została uwierzytelniona.
— 36 —

się ono z życiem i zrozumiałam że z życiem tylko wyrwać go mogę.
— Biedny Alfred!
— Żałujesz go? może masz i słuszność, może mnie własne cierpienia zbyt wyłącznie zajmowały bym mogła sprawcę ich pożałować.
— Byłaś Sylwio samolubna, jak każde piękne, rozpieszczone dziecko.
— Bo powiedz, jakiem prawem ten człowiek przykuwał mnie do siebie i ziębił wonią mogiły? jakiem prawem stanął między mną a życiem? Od owéj chwili gdym to zrozumiała, czułam się jak niewolnik spętany: dzień każdy stawał mi się cięższy, płakałam, marzyłam noce całe. Alfred z niepokojem patrzył na mnie jak na chore i kapryśne dziecko, dla niego całe życie byłam dzieckiem tylko, próbował żartów, ironii, ale ja rozśmiałam się tylko, żartem odpowiadałam na żart, sarkazmem na ironiję. Może na słowo serdeczne, byłabym oddaniem życia odpowiedziała. Alfred nie zdobył się na nie. Między nami wszyst-