Długo rozmawiali jeszcze, długo Sylwia życie swoje, marzenia w urywanych opowiadała słowach.
— Bądź spokojną — wyrzekł przy pożegnaniu Kamillo zrozumiałem cię, przyprowadzę Wacława.
Sylwia nic nie odrzekła, ale ostatnie spojrzenie jakie rzuciła młodemu malarzowi, przekonało go że myśl jéj odgadnął; bo prawdę mówił że Sylwia znudzona jednostajnością swobodnego życia pragnęła choćby cierpienia coby ją znowu z letargu ducha przebudzić mogło. Pragnęła uczepić się o coś w życiu, choćby o ciernie ręce pokrwawić miała; ale czemuż dotąd pozostała tak sama, obojętném sercem odpychając wszystkie hołdy, zawsze upatrując w uczuciu, brudnych ukrytych pierwiastków, zawsze przy świetle spostrzegając cienie. Może kilka lat pożycia z mężem wyryło się na zawsze zwątpieniem w jéj sercu, zatarło ufność dziecięcą, zostawując niezaspokojone serce i pragnienia młode. Czło-
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/55
Ta strona została uwierzytelniona.
— 45 —