Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.
— 47 —

wskazując niebezpieczeństwo sposobu obrony nie daje.




Nazajutrz salon Sylwii ludny był i gwarny, ta kobieta zbyt była piękną by wszystkich oczy nie zwracały się na nią. Pociągała jakimś tajemnym urokiem, jaśniała jak kwiat przed burzą, co drzy przeczuciem i wznosi ku Niebu woń nieporównaną czując że życie dane mu krótkie, że za chwilę piorun go spali, ostry wicher złamie. Wszędzie gdzie oczy podniosła, widziała ku sobie zwrócone wejrzenia i z uśmiechem na ustach przyjmowała wyznania i skargi łzy i westchnienia. Jak dziecię pozwalała się kochać nic nie dając w zamian; jakby dotąd serce jéj dumne nie spotkało równego sobie; pierś jéj jednostajnie biła nieporuszona żywszem uczuciem — żadna troska nie zbledziła lica. Piękną była w téj chwili jak posąg wszechwładnem ożywiony zaklęciem, jakby w jéj czole marmurowem krążyć