Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.
— 48 —

poczęła szybko krew gorąca i zrumieniła je lekko. Stała wsparta jedną ręką o alabastrową kolumnę, a postać jéj wysmukła rysowała się jasna i czysta na tle purpurowéj draperyi ocieniającej okno — pełna wdzięku i zaniedbania w postawie, jakby wybranéj przez malarza jakby zdiętéj z fresków starożytnych. Spoglądała bezmyślnie na otaczające ją grono jakby duch jéj wyrywał się, wznosił nad nich i panował im wyższością swoją — a oni wszyscy schylali głowę nie wiedząc sami jaka ich potęga przykuwała do stóp jéj, ogarniała przy niéj.
W téj chwili drzwi się otworzyły i wszedł Kamillo z Wacławem. Na malarzu widne były walki dni ostatnich, twarz jego bledsza była niż zwykle, cierpienie myśli wypiętnowało się niestartym stygmatem na czole. Oczy jego obojętnie przebiegły salon aż spoczęły na Sylwii nieruchome, jakby uderzone zjawiskiem szukanym długo, formą nieporównanéj piękności, a wzrok ten musiał być wyraźném odbiciem myśli nieskrępowanéj