pragnienia. Napróżno starał się wydobyć z zaklętego koła, w którem się znajdował i bił się z myślami; gniewny na samego siebie, zamknął drzwi przysięgając że dnia tego się zwalczy i progu nie przestąpi. Ale daremnie zbierał myśli, uciekały one nieposłuszne od rozmarzonego czoła, sam nie wiedział czego pragnął i żądał, czuł się bezsilnym, smutnym, niespokojnym i gniewnym za zmianę jaką czuł w sobie, za to że wśród nadziei jego ukazywała się Sylwia nie Ewa, kobieta nie ideał. Napróżno dotąd próbował rysy jéj przenieść na płótno, Sylwia zbyt żywą była w myśli jego i mimowoli wypływała z pod pędzla uśmiechnioną, dumną i piękną, taką, jaką ją kochał, jaką nosił w sobie. Występowała wśród obrazu jakby szyderstwo duchowi artysty, jakby przeczenie myśli jego. Miłość długo zwalczana, żelazną wytrwałością, pracą i wolą, odzywała się chwilami gwałtowna, niepohamowana. Sylwia stawała ciągle przed jego okiem i zasłaniała mu świat cały, zakląwszy go
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/62
Ta strona została uwierzytelniona.
— 52 —