Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.
— 56 —

— Biedna Sylwia! warta była innego uczucia.
— I spotka je pewno. Ja i ona zeszliśmy się na chwilę wżyciu. Ona rzuciła mi łzę i uśmiech i pójdzie swoją drogą nie oglądając się pewno, rozdawać daléj łzy i uśmiechy póki ich starczy tylko. A ty z kolei, nie schylisz że się po nie?
— Nie — inaczéj znam Sylwię — odparł poważnie Kamillo, nie kusiłem się o nią jak się nie kuszę o gwiazdę z Nieba, niewiem czy ona gorsza czy lepsza odemnie, nie pragnę jéj bośmy odmiennéj zupełnie natury. Samemu sobie oddaję sprawiedliwość, Sylwia nie powinna mieć rywalki w sercu tego którego wybierze, jéj miłość godna czystszego ołtarza, jak ten na który ja bym się zdobył i czystszéj miłości niżbym uczuć potrafił, a kłamać nie chcę i nie mogę. Dla mnie kobieta to kwiat, którego wonią chcę się upoić, póki mi woń ta smakuję, nie przysięgam, bo wiem że nie dotrzymam, nie obiecuję bo nie chcę zwodzić. Jutro, to dla mnie mrok nierozjaśniony, dla tego nigdy o nim nie mówię a Sylwia chce jutra ko-