mi Bóg dał i ludzi jakiemi ich stworzył, niebiję głową o mury więzienia, nie szarpię łańcuchów jakiemi nas skrępował, nie silę się ogarnąć co nieogarnione i czekam aż mi te wszystkie zagadki życia rozwiąże jedna, wielka i ciekawa chwila śmierci. Zresztą, gdy spotkam słodycz to ust nie odwracam ze wstrętem, piję każdą rozkosz jaką napotkam, nie gardzę żadnym uśmiechem i wielbię Boga w dziełach jego, dziękując za życie jakie mi dał, za każdą chwilę szczęścia, nie przeklinając za gorycz żadną, jeśli jéj uniknąć nie zdołam. Wiele już rzeczy przeżyło się dla mnie, wiele wiar się zachwiało, wiele uczuć przekwitło. Odrzucam to co zamarło w głębi piersi jak strząsam ten popiół przepalony z cygara i idę daléj wciągając silnie w płuca powietrze i coraz nowe chłonąc wrażenia; nie mierząc żalem ubiegłéj chwili, nie oglądając się nawet.
— Więc życie twoje zawsze niedopełnione, zawsze brzmi jakimś próżnym dźwiękiem, niby struną zerwaną.
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/68
Ta strona została uwierzytelniona.
— 58 —