od tych pojęć zdobytych bólem i męką, co dziś ulatywały bez oddźwięku, bez echa, jak przeszłość miniona niepowrotnie. Gorączkowo rzucił się do pracy ale napróżno. Sylwia wymykała się z pod pędzla jego, jak dawniéj bezcielesny ideał bo oczy jéj pałające miłością, usta drżące tłumionym wzruszeniem stawały między nim a płótnem, to wabiąc uśmiechem, to koląc szyderstwem. Raz smutne jak łzy matki nad cierpieniem dziecka, to wesołe swobodne jak pierwszy uśmiech szczęścia. Wreszcie, z gniewem rzucił pędzle, skrzyżował konwulsyjnie ręce na piersiach jakby ją pochwycił i przyciskał do rozmarzonego łona, z namiętnem niepohamowanem pragnieniem pierwszéj miłości. Długo tak zostawał zatopiony w sobie, sam przed Bogiem spowiadając przeszłość i przyszłość swoją, napróżno chcąc się zaczepić o wiarę o nadzieję jaką. Zwątpiały, nieraz bliski upadku, podnosząc się jedném pragnieniem gorącem do jasnych, słonecznych wyżyn, jakie wśród mgły łez zamigocą
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.
— 74 —