Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.
— 82 —

woń smutku leżała w powietrzu, nie sypały się jak zwykle słowa wesołe, szalone nawet, jakie cechują gorączkowe chwile życia artystów. Usta ich były milczące a kieliszki krążyły rzadkim święcone uśmiechem.
— Czyśmy na stypie pogrzebnéj? — odezwał się wreszcie Wiktor. — Czy miecz Damoklesa wisi nad nami, że ust naszych nawet to Lacrima­‑Christi, rozwiązać nie może? Maryan poważny jak matematyczne zadanie, Marcello, z uśmiechem wiecznie szatańskim na ustach, Wacław blady jak winowajca, oczy błyszczące wytęża gdzieś w nieskończoność, i tylko ja jeden na przekor wam wszystkim wznoszę toast wesela!
Wszyscy podnieśli kielichy, ale daremnie; wesele pozostało na dnie czary, nie rozjaśniło im twarzy, nie trysnęło z oczu.
— Czyś odkrył przypadkiem drzewo gadające, śpiewającą wodę i zdrój wesela? — spytał go Antonio — jak w bajce którą nas niańki bawiły.
— W bajce piastunki, leży nieraz mądrość