co nic nie robią, a w dodatku nie są sami z siebie zadowoleni.
— Czemuż nie weźmiesz książki albo roboty? — spytała panna Julia, podnosząc głowę.
Sewerka skrzywiła się.
— Lubię robotę, kiedy rozmawiamy z Anielką, kiedy pani lub mama co czyta. A tak samej szyć, to się przykrzy.
A widząc, że panna Julia list składa, dodała:
— Żeby przynajmniej Anielka tej odry nie dostała.
— Mogłabyś ją w takim razie pilnować, skoro sama już ją przebyłaś.
— Oj, jaka to przykra choroba. Taki niesmak, ból głowy, ból oczu, kaszel. Biedna Anielka!
— Biedna! biedna! — powtórzyła z przejęciem panna Julia. — Biedna chociażby odry nie miała.
— Dla czego? — zawołała Sewerka, rumieniąc się mimowoli.
Panna Julia popatrzała na nią uważnie.
— Naprzód niema ani ojca ani matki, ani też nikogo bliskiego na świecie. A potem... Czy nigdy nie przyszło ci na myśl, jak smutne jest jej położenie?
— Ja nie wiem... ja... ja... mnie się zdaje, że Anielka jest w takiem samem położeniu, co i ja.
— Pozornie tak jest, twoja dobra mama stara się o to, by nie było pomiędzy wami żadnej różnicy.
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/105
Ta strona została skorygowana.