Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/106

Ta strona została skorygowana.

Niemniej Anielka wie, że jest na łasce cudzej, a ta łaska tylko wówczas nie cięży, kiedy idzie z serca.
— Przecież kochamy Anielkę.
— Wierzę, bo któż nie kochałby tak dobrego i miłego dziecka? Ale to nie dość kochać, trzeba to umieć okazać, a nadewszystko zachować wobec niej delikatność, jaka się należy mniej od nas szczęśliwym.
Sewerka zarumieniła się znów na te słowa i zawołała niebacznie:
— Pani tak mówi, jak gdybym ja dokuczała Anielce.
— Czyżbym uderzyła w stół? — odparła panna Julia. — Nie miałam nikogo na myśli, ale wiem, że Anielka miała często oczy zapłakane, a gdym ją pytała, nigdy nic nie chciała powiedzieć.
— Bo ona zawsze jest smutna.
— To powód by unikać wszystkiego, coby mogło ją dotknąć lub przypomnieć straty, jakie poniosła.
— Ale to trudno ciągle o tem myśleć.
— Kiedy się kogo kocha, nie czuje się tej trudności a mówisz, że Anielkę kochasz.
— Kocham, kocham, tylko... — zawołała Sewerka i zatrzymała się nagle.
— Tylko co?
— Tylko ona zawsze płacze i płacze.
Panna Julia milczała przez chwilę, jakby czekała, że Sewerka wszystko jej opowie, przyzna się do tego, że wyrządziła przykrość Anielce, bo sama zau-