— To jest ja go właściwie nie broniłam, tylko powiedziałam, że mi to przykro.
— Nie było tu powodu do łez. Czy Anielka upierała się przy swojem?
— Nie, wcale już o Fredziu nie mówiła.
Sewerka nie skłamała, ale nie powiedziała wszystkiego. Niepodobna było z jej opowiadania dojść, czem tak bardzo dotknęła towarzyszkę. Sewerka czuła to sama, była zmieszana i widocznie pragnęła zakończyć rozmowę czemprędzej. Nie miała jednak ku temu pozoru. Matka była zajęta, Anielka spała, panna Julia skończyła listy.
Po chwili zapytała wręcz.
— Więc o cóż wam poszło?
Sewerka spuściła głowę, jakby unikała wzroku nauczycielki.
Ale ta powtórzyła pytanie, a nie odbierając odpowiedzi, wyrzekła:
— Rozumiem już. Chodź tu bliżej, spójrz mi w oczy.
Mówiąc to, przyciągnęła do siebie Sewerkę, która się opierać nie śmiała i zdradzała winę całem swem zachowaniem.
— Mówiłaś pewno Anielce — ciągnęła dalej panna Julia, — że robiła uwagi o Fredziu umyślnie, żeby ci przykrość wyrządzić...
— O Boże, skąd pani wie... — przerwała przerażona Sewerka... Pani pewnie słyszała...
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/108
Ta strona została skorygowana.