— Gdybym była słyszała, możesz być pewna, żebym cię nie pytała i natychmiast powiedziała ci, co myślę. Ale to nie dość, musiałaś jeszcze dodać jakąś złośliwość, bo wiem, że to potrafisz, gdy jesteś rozgniewana. Czy tak nie było?
Dziewczynka nie śmiała zaprzeczyć.
A panna Julia mówiła dalej ze wzrastającem wzruszeniem:
— I tak postąpiło dziecko szczęśliwe, otoczone dostatkiem, staraniem, miłością, chowane przez najlepszą matkę, wobec biednej sieroty, która niczem na to nie zasłużyła, którą powinnaby kochać jak siostrę i jak siostra dzielić się wszystkiem, czem ją tak hojnie los obdarzył. Gdybyś miała serce, otoczyłabyś tak ciepłą atmosferą Anielkę, że musiałaby zapomnieć o swych ciężkich stratach, bo znalazłaby tutaj drugi dom rodzicielski, a ty dajesz jej ciągle uczuć swoją niechęć. Doprawdy, wstyd mi za ciebie i przykro za twoją matkę, bo myśli, że jesteś dobrą, poczciwą dziewczynką. A tymczasem...
— Ja przecież zła nie jestem — zawołała rozżalona Sewerka.
— Postąpiłaś bardzo źle, jeśli tego nie czujesz i nie żałujesz, to doprawdy dajesz najgorsze świadectwo o swoim charakterze.
— Ja... ja żałowałam... tylko nie chciałam się przyznać.
— Taki to i żal. Gdybyś go czuła rzeczywiście, nie odstępowałabyś od łóżka Anielki, dopóki nie przebaczyłaby ci.
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/109
Ta strona została skorygowana.