— Naturalnie, chciałabym, żebyś miała jej przymioty.
Sewerka zaczerwieniła się.
— Mamo, to nie moja wina, że nie umiem kopać kartofli!
— Ja też nie dla tego chwalę Jagusię, że je potrafi ukopać.
Oczy Sewerki spoczęły na matce. Pani Sławska uśmiechała się i mówiła:
— Chwalę ją za to, że jest dzielna, pracowita, sprytna, wesoła, że choć mała jeszcze, do niczego się nie leni, gdyby nawet sama została na świecie, dałaby już sobie radę.
— Jakżeby sobie radę dać mogła? — spytała zaciekawiona Sewerka.
— Taką jak ona dziewczynę, chętnie każdy weźmie do służby. Wszak słyszałaś, że rok temu własną pracą zarobiła sobie 75 kop. Tybyś tego nie potrafiła.
— Ja przecież umiem wiele więcej, niż Jagusia, czytam, piszę, rachuję, gram, znam język francuski, a mama tak mówi, jakby ona więcej była warta ode mnie.
Sewerka wyrzekła to z żalem, aż matka uśmiechnęła się, i całując ją, mówiła dalej:
— Moje dziecko, jeśli umiesz więcej od biednej, wiejskiej dziewczyny, nie masz w tem żadnej zasługi. Jesteś tylko o wiele szczęśliwsza, bo cię uczą, bo masz czas, swobodę, środki do nabycia wiadomości, a wszyscy wkoło dbają o twoje wykształcenie. Ale
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/11
Ta strona została skorygowana.