Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/111

Ta strona została skorygowana.

mienie mówiło jej: „Pobiegnij do Anielki, powiedz, żeś była niegodziwą, że nigdy nie myślałaś tego, coś jej powiedziała, przeproś ją serdecznie” ale fałszywa duma wstrzymywała ją i radziła przeciwnie: „Bądź odtąd uprzejmą i miłą dla Anielki a ona ci przebaczy i tak, bo sama zrozumie, iż żałujesz słów niebacznych, zresztą przebaczyć musi.”
Siedziała więc jak na szpilkach, targana sprzecznemi chęciami. Spoglądała tylko od czasu do czasu na pannę Julię, która zdawała się zapominać, że ona była w pokoju.
Do tego także Sewerka przyzwyczajoną nie była. Okazałaby z chęcią nauczycielce swoje niezadowolenie, ale ta imponowała jej swoim taktem, powagą, rozumem. W tej chwili dziewczynka czuła się bardzo nieszczęśliwą, może daleko nieszczęśliwszą nawet, niż Anielka, która przynajmniej nie miała sobie nic do wyrzucenia i cierpiała z cudzej winy, gdy przeciwnie ona była sama sobie winna.
Każda chwila zwiększała jej wewnętrzną mękę. Pogardliwe milczenie panny Julii było rzeczą, której dalej znieść nie była wstanie. Wreszcie zerwała się z miejsca i przystąpiła do niej.
— Proszę pani — wyrzekła — słyszę, że Anielka się poruszyła, ja tam pójdę, dowiem się, czy czego nie potrzebuje?
— Nikt ci przecież tego nie broni — odparła panna Julia, nie podnosząc oczu od książki.
Dziewczynka stała przy niej chwilę, jakby czekała zachęty lub pochwały za postanowienie, które