— Powiedz mi, że się nie gniewasz.
— Nie gniewałam się nigdy, tylko mi było tak przykro... tak przykro...
— A teraz już nie?
— Przeciwnie, czuję się tak szczęśliwą, jak nie byłam oddawna.
— I kochasz mnie?
— Kocham... kocham... tak jak twoją mamę.
Pani Sławska była osobą najdroższą dla Anielki po stracie rodziców.
Dziewczynki raz jeszcze uściskały się serdecznie.
Całe to zajście zrobiło wielkie wrażenie na Sewerce. Była to w gruncie natura dobra i szlachetna, więc pod rozumnym kierunkiem ustępowały złe nawyknienia, przyzwyczajała się do zastanawiania się nad każdą rzeczą, do panowania nad sobą. Duma jej skierowała się właściwie. Postanowiła swojem postępowaniem zdobyć szacunek panny Julii, bo ubodły ją bardzo gorzkie prawdy, jakich jej nie szczędziła, chciała jej pokazać, że złą nie była nigdy, tylko kapryśną i nieuważną.
Od tej pory pomiędzy nią a Anielką zapanowała trwała zgoda. Anielka rozbroiła jej niewyraźną zazdrość i niechęć swoją niezmierną dobrocią. Zrozumiała ją, weszła w jej położenie i czuwała nad sobą, by ją przypadkiem nie urazić. Anielka znów odczuwając to przyjazne usposobienie, straciła zbyteczną drażliwość, tem bardziej, że z dniem każdym nabierała więcej siły i zdrowia.
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/114
Ta strona została skorygowana.