Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/117

Ta strona została skorygowana.

Fredzio zdziwił się i zadąsał tem bardziej, że siostra jego śmiała się także i dygała na wzór Sewerki, powtarzając:
— Monsieur Alfred! Monsieur Alfred!
Chłopiec obraził się, odszedł od panienek, usiadł sam przy bocznym stoliku i zaczął przeglądać leżące tam albumy.
— Dobrześ mu powiedziała — mówiła Emilka — on naprawdę myśli, że jest dorosłym. On teraz tak mnie nudzi, powtarza, że w jego wieku to i owo już nie wypada, że młody człowiek w ten sposób bawić się nie może, chociażby miał nawet największą ochotę, nie będzie się ze mną gonił. Był u nas niedawno kuzynek, starszy znacznie, wielki sensat i Fredzio się na nim wzoruje. Nawet podpatrzyłam go raz, jak stał przed lustrem i udawał, że wąsy zakręca. O on choć duży na swój wiek, ma dopiero lat dwanaście. Wystawcie sobie, on już marzy o wąsach!...
Panienki śmiały się pomiędzy sobą, co bardzo niecierpliwiło Fredzia, byłby chętnie abdykował ze swojej wyższości dorosłego i przybliżył się do nich, tylko nie wiedział, jak to zrobić.
Szczęściem pan Sanicki przyszedł mu w pomoc.
— Cóż to Fredziu, nie przewieziesz panienek? Szkoda tracić czasu. Saneczki czekają.
— My chętnie pojedziemy — odezwały się wszyskie.
Fredzio zerwał się, rad, że miał powód do połączenia się z niemi. Zauważył on odrazu, iż Sewerka otrząsnęła się zupełnie z wpływu, jaki na nią wywie-