— Ja myślę, że prawie każdy człowiek ma dobre i złe strony.
— Masz wielką słuszność. A przecież nieraz widzimy ludzi rozmaitych i nie odnosimy stąd żadnej korzyści.
— Pewno się nie dość zastanawiamy — wtrąciła nieśmiało Anielka.
— Bardzo to trafnie powiedziałaś. Trzeba się starać o zdanie sobie sprawy z charakterów osób, z któremi przestajemy.
— Ale to trudno — zauważyła Sewerka.
— Zapewne, tembardziej, że są charaktery skryte lub fałszywe, ale niestety, najczęściej nieokreślone. Jakże jest dużo ludzi, którzy sami nie wiedzą, czem są w istocie.
— Jak Fredzio.
— Fredzio jest jeszcze dzieckiem, gorzej daleko, że nieraz ludzie dojrzali są takimi, zależą od okoliczności lub otoczenia, stają się nieraz największem nieszczęściem dla siebie i drugich, bo rachować na nich niepodobna.
— O mamo, co zrobić, żeby nie być takiem nieszczęściem.
Sewerka, która czuła się skłonną do ulegania bez namysłu cudzym wpływom, wyrzekła to z prawdziwą trwogą.
— Trzeba zastanawiać się nad tem, co czynimy, ale to nie dość jeszcze, trzeba czegoś więcej...
— Czegoż to mamo?
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/121
Ta strona została skorygowana.