— Coby tu zrobić? Co wymyślić? — zapytywały nieustannie panny Julii, która nie znajdowała odpowiedzi i pytała nawzajem, czego chcą właściwie.
— My chciałybyśmy zrobić coś takiego, coby mamę ucieszyło bardzo.
— Ale tak bardzo — dorzuciła Anielka — żeby na zawsze ten dzień pamiętała.
— To bardzo trudno — rzekła panna Julia z uśmiechem. — Nic nie możecie dać pani Sławskiej, prócz własnej pracy, własnych usiłowań, które w danej chwili mogą przedstawiać tylko wyniki małoznaczące.
— Gdyby tak był pożar, a jabym dziecko z ognia wyniosła — zawołała Sewerka z zapałem — mama przekonałaby się, że jestem odważna. Jakby to było pięknie uratować życie bliźniemu z narażeniem własnego. Mama byłaby niezawodnie dumna z takiej córki.
— Na szczęście pożar nie wybuchnie na zawołanie — odparła nauczycielka szczerze zabawiona tym pomysłem. — A zresztą kto wie, czyby koniecznie w płomieniach zostało zapomniane dziecko, a ty, czy nie przestraszyłabyś się pożaru i czy zamiast rzucić się w ogień, nie zakryłabyś oczu rękami, jak to uczyniłaś kiedyś, w czasie burzy przed blaskiem piorunów.
Sewerka zarumieniła się na to wspomnienie.
— Pani myśli, żebym tego nie potrafiła?
— Ja nie wiem, cobyś potrafiła lub nie potrafiła i ty sama tego wiedzieć nie możesz. Znakomite czy-
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/123
Ta strona została skorygowana.