Zanim dowiedziano się o nazwisku biednej kobiety, przezwano ją czarną babą.
Pani Sławska zajęła się troskliwie matką i córką, dała im naprzód pomieszczenie na folwarku, przyzwoitą żywność, starała się zgubić febrę i przywrócić siły biednej kobiecie.
— Wiesz! mamy dziewczynkę.
Z temi słowami wpadła któregoś dnia Sewerka do salonu, gdzie panna Julia miała lekcyę muzyki z Anielką.
Wiadomość była tak ważna, iż Anielka grać przestała, Sewerka zaś trzepała dalej:
— Taka chuda, taka blada, że aż strach, a takie ma duże, smutne oczy, ale my nauczymy ją patrzeć wesoło, nieprawdaż panno Julio! Droga panno Julio! Anielka później skończy lekcyę. Chodźmy ją zobaczyć. Panna Julia była bardzo dobra a jej uczennice pilne, więc na ten raz przychyliła się do ich prośby i poszły.
Na dziedzińcu folwarcznym mała Dosia siedziała na słońcu, wygrzewając swoje biedne, chude członki. Miała na sobie podartą koszulinę, przez którą wyglądało opalone ciało, na twarzy miała ten wyraz obumarły, jaki wyrabia nędza. Wielkie jej siwe oczy, powiększone były jeszcze wychudzeniem twarzyczki. Patrzała z rodzajem trwogi na wszystko, co ją otaczało, jak zwykle dzieci nie czujące się na własnych śmieciach. Trzymała w ręku dużą, drewnianą łyżkę, która zapewne z trudnością mogła pomieścić się w jej drobnej buzi. Na tej łyżce były
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/128
Ta strona została skorygowana.