niczem nie zbywało. W czasie cholery ojciec jej umarł nagle i pani Wirecka musiała przyjąć miejsce nauczycielki, ale płacą jej nie wiele, bo ma przy sobie córkę, a teraz pisze mi, że zachorowała ciężko.
— Wiem, wiem — zawołała Sewerka — pamiętam, jak babcia mówiła, że Anielka została sierotą, tak jak i ja.
— Tak jest, moje dziecko, spotkało was jednakie nieszczęście — odparła ze łzami w oczach pani Sławska — tylko, ze śmiercią pana Wireckiego rodzina jego straciła także środki utrzymania, a nam został majątek, który pozwala żyć bez troski.
— Widzisz mamo, że ja nie potrzebuję zarabiać.
Sewerka wyrzekła to z pewną dumą. Rzeczywiście rodzice jej i babka posiadali znaczny majątek, bona francuska, którą dziewczynka miała w Krakowie, i nierozsądne otoczenie powtarzało jej niebacznie, iż jest bogatą, powinna mieć wszystko czego zapragnie, nie potrzebuje się w niczem krępować, trudzić, a nawet nie potrzebuje się uczyć.
Pani Sławska popatrzała na córkę uważnie.
— Nie potrzebujesz dzisiaj. Ale kto może przyszłość przewidzieć?
— Jakto mamo. Przecież Pobórz do nas należy i Zalesie i Jedlinek i Wólka także.
Sewerka wyrecytowała to wszystko jednym tchem. Dobrze widać znała swe przyszłe posiadłości.
— A czy nie słyszałaś o takich, co majątek stracili?
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/13
Ta strona została skorygowana.