— Mój Boże, jakże do niej mówić — zwróciła się do panny Julii.
Panna Julia znalazła na to radę, pokazała maleńkiej bułkę, w którą zaopatrzyła się wychodząc i spytała:
— Chcesz bułki?
Oczy dziecka zaśmiały się, chude rączki wyciągnęły, ale odpowiedzieć nie śmiało.
Panna Julia z kolei zbliżyła się do niej.
— Chcesz bułki, to powiedz: proszę.
Dziewczynka poruszyła ustami tak cicho, że zaledwie można ją było zrozumieć, ale za to oczy były coraz bardziej pożądliwe i błagalne. Panna Julia nie wymagała więcej, dała jej bułkę, którą też zaraz zajadać zaczęła.
Przebiegała niedaleko Jagusia i zbliżyła się zaciekawiona.
— Czy nie wiesz, jak tej dziewczynce na imię? — spytała Sewerka.
— Wołają na nią Dosia.
— To pewnie Dorota albo Domicela — tłómaczyła panna Julia.
— A skąd ona? — pytała Jagusi — czy z daleka?
— Ponoć z daleka. Czarna baba, jej matka mówiła, że w jakiejś ta wsi za borem, zabaczyłam jak się ta wieś nazywa, ona tam mieszka po komornem. Ale niema tam nikogo ze swoich, pochodzi z innych stron, tylko mąż się godził z miejsca na miejsce, pomarł przed rokiem i ona została z tą dziewuchą. Do służby jej nie wzięli, rok ciężki, a tu dwoje żywić —
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/130
Ta strona została skorygowana.