z dziewuchy jeszcze niema żadnej posługi ta i została na wyrobku, przymierała głodu, aż ją febra zmogła, musiała pójść na żebry...
— I ludzie jej nie poratowali? — zawołała Sewerka.
— Ludzie sami nie mieli... — A potem dodała filozoficznie — niby to ta ludzie zaraz ratują.
— To bardzo źle, przecież sam Pan Bóg rozkazał bliźniemu pomagać — mówiła Sewerka z przekonaniem.
Dosia nie słuchała rozmowy, zajęta zajadaniem swojej bułki. Oczy jej przecież nie schodziły z Jagusi, która odgrywała w niej rolę główną i która mówiła dalej:
— Ot szczęście tej czarnej baby, że trafiła do Poborza... inaczej byłaby gdzie pewnikiem zmarła pod płotem. Podobniejsza ona jeszcze do śmierci, niż do życia, ale nasza pani to ta wyleczy i odżywi... oho! nasza pani taka miłosierna, aż ludzie się dziwują.
— A cóż tu dziwnego. Każdy kto może, tak robić powinien.
Jagusia nie zaprzeczyła.
— Ileż ty masz lat? — spytała Dosię Anielka.
Dziewczynka znowu milczała.
— Dla czego nic nie odpowiesz? — pytała Anielka, głaszcząc jej rozwichrzone włosy.
— Bo ona tego nic nie pamięta — tłómaczyła Jagusia.
— A ty wiesz, ile masz lat?
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/131
Ta strona została skorygowana.