— O, was to wcale zajmować nie będzie. Perkal, wełniaki, płótno — mówiła Sewerka.
— I na cóż wam takie rzeczy?
— Na wiązanie dla mamy — odparła z dumą.
— Co? co? co? żartujesz z nas, cóż pani Sławskiej po tem wszystkiem?
— To nasza tajemnica, nie wydamy jej za nic w świecie.
— Tajemnica! — zawołał zaciekawiony Fredzio — my nikomu nie powiemy, słowem zaręczam — dodał uroczyście.
— W każdym razie tajemnica wyda się w dzień imienin — wtrąciła Emilka.
Sewerka zamyśliła się.
— E, nie, bo to taka tajemnica, która nikogo nie obchodzi, tylko mamę.
Nie chciała się chwalić miłosiernym zamiarem i stała zakłopotana.
— To ja jestem taka dziecinna — dodała po chwili, — że jak o czem myślę, to nie mogę tego utrzymać w tajemnicy... Mówmy o czem innem...
— A myśmy tu właśnie przyjechali z projektem.
— Z jakim! z jakim?
— Aha, ty także jesteś ciekawa. Ale my będziemy lepsi od ciebie, powiemy odrazu. Oto wraca Anielka.
Emilka pobiegła naprzeciw niej, wołając:
— Chodź prędko, Fredzio powie wam swój wielki projekt.
— Mówże Fredziu — zawołały wszystkie.
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/135
Ta strona została skorygowana.