— Śmieszną! Śmieszną panna Eglantyna, która przyjechała do nas wprost z Paryża, ma rekomendacye osób z najlepszego towarzystwa a nawet z nimi koresponduje.
— Może sobie ona być wszystkiem, co chcesz w Paryżu, ale na wsi polskiej jest niekiedy śmieszną. Może wprost dla tego, że nie jest na swojem miejscu.
— Ale ani ja ani Emilka nie będziemy przecież koniecznie mieszkali zawsze na wsi.
— Czy zamierzacie przenieść się do Paryża? W takim razie...
— Zapominasz, że Paryż daje ton całemu światu... — wyrzekł z widocznem przeświadczeniem o swojej wyższości.
— Było tak może kiedyś! ale świat na tem nie osobliwie wychodził. A zresztą, mama zawsze powtarza, iż nie żyjemy dla świata, tylko dla ludzi.
— Niby to nie wszystko jedno. Świat składa się z ludzi...
Przez ten czas Emilka i Anielka, które nie brały udziału w dyspucie, jaką Sewerka prowadziła z Fredziem i poszły zobaczyć jakąś piękną różę, nadeszły wraz z panną Julią, odwołaną do jakichś gospodarskich rozporządzeń, bo zastępowała panią Sławską.
— Zawsze się swarzycie — zawołała Emilka.
— Proszę pani — zwróciła się do panny Julii Sewerka — Tadzio mówi, że świat i ludzie to wszystko jedno, bo świat składa się z ludzi.
— A tobie jak się zdaje? — odparła zapytana.
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/150
Ta strona została skorygowana.