— Mnie się zdaje, że nie jedno, tylko dobrze różnicy wytłómaczyć nie umiem.
— Różnica jednak jest bardzo ważna, to, co zwykle nazywają światem, składa się wprawdzie z ludzi...
— Właśnie też to mówiłem — wtrącił Fredzio.
— Ale tylko z niektórych — ciągnęła dalej panna Julia — a kiedy mówimy ludzie, wyraz ten obejmuje wszystkich bez wyjątku.
— Dla tego to mama zawsze powtarza — iż trzeba żyć dla ludzi a nie dla świata.
— Mama twoja nietylko to powtarza, ale tak zawsze czyni, powinnaś się starać ją naśladować.
Sewerka z trymfem spojrzała na Fredzia. Nie mógł on nic odpowiedzieć, ale mina jego świadczyła, że nie był przekonanym.
W parę dni później, ku wielkiej radości Sewerki i Anielki i całego Poborza, pani Sławska przyjechała a wraz z nią i bratowa z dziećmi.
Jak tylko dowiedziano się o tem w Zagajach, przyjechali swym ładnym ekwipażem mali Saniccy, tem pośpieszniej, że szło im o teatr i tajemne zamysły Fredzia.
Brat pani Sławskiej mieszkał w Krakowie i tam zajmował poważne stanowisko, Fredzio coś o tem słyszał i zdawało mu się rzeczą naturalną, że jego dzieci muszą być chowane według tego szablonu, który według niego był bardzo dystyngowany. Ciekawy był szczególniej Stefka.
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/151
Ta strona została skorygowana.