Tu już wybuchy wesołości stały się tak głośne, że chłopiec zmieszał się, sam nie wiedząc czem i wodził po zgromadzonych pytającym wzrokiem.
— Ależ bo Fredziu... — próbowała wytłómaczyć mu Sewerka...
Nie mogła skończyć, bo głos tamowały jej wybuchy śmiechu.
Emilka niemniej od brata zdumiona śmiechem, którego nie rozumiała powodu spytała z wielkiem zgorszeniem:
— I czegoż wy się tak śmiejecie? Fredzio ma racyę...
Długi czas upłynął zanim mogli przyjść do słowa. Co które zaczynało coś mówić, przerywał mu znów wybuch śmiechu i nie było temu końca.
— Bo to takie komiczne — wyrzekła w końcu Sewerka. — Nie gniewaj się Fredziu... ale nie... to nie do uwierzenia. Przecież Jan Kochanowski umarł w XVI wieku. Obchodzono uroczyście w r. 1884 trzechsetną rocznicę jego śmierci.
Fredzio zaperzony, czerwony jak burak, zamiast uznać swą grubą nieświadomość, znalazł się bardzo niezręcznie, bo wybuchnął:
— Skądże ja to mogę wiedzieć.
— Skąd — odparła złośliwie Lucia — przecież wiedzą o tem wszyscy. Jakżeż można zapomnieć o największym naszym poecie z epoki Odrodzenia.
— Ja nie zapomniałem. Nas tego nie uczyli, prawda Emilko? — zawołał zrozpaczony Fredzio.
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/155
Ta strona została skorygowana.