Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/158

Ta strona została skorygowana.

zalęknione, przeciwnie, rozumiały po co tu przyszły. Nawet najmłodszy ze wszystkich, czteroletni Józiek niósł duży pęk bławatków i szeptał, że to dla dobrej pani, i że będzie jej życzył zdrowia i szczęścia.
Za dziećmi widać było przystojną wiejską kobietę, która zdawała się niecierpliwiej od innych wyglądać, aż pani Sławska się obudzi i wyjdzie na werandę, jak to codzień czyniła, a spodziewano jej się każdej chwili bo już okiennice otworzyła Małgosia, mówiąc.
— Pani zaraz wyjdzie, — śmiała się, że panienki już wstały.
Skoro też ukazała się na progu, Sewerka i Anielka rzuciły się ku niej, Sewerka zaczęła ją ściskać, Anielka nie śmiała tego samego uczynić, bo córka ma pierwsze prawo, tylko jej oczy z taką miłością spoglądały na panią Sławską, że ta, przyciągnęła ją do siebie, razem z Sewerką łącząc je w jednym uścisku.
— Mamo — wyrzekła po długiej chwili Sewerka — myślałyśmy długo nad tem, czem mogłybyśmy sprawić ci przyjemność i przyszło nam do głowy... to jest poradziła nam panna Julia, byśmy ci czemkolwiek pokazały, że chcemy iść za twoim przykładem i być choć w części tak dobrą, jak ty. Więc zajęłyśmy się dziećmi, które tu przyszły z robotnicami, bo one nie miały czasu o nich myśleć... a chciałyśmy je nauczyć, ażeby także ciebie kochały i winszowały ci dzisiaj z całego serca.
Sewerka nie napisała i nie nauczyła się tego co mówiła. Powiedziała wprost wszystko jak było, do-