Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/160

Ta strona została skorygowana.

taką była jej natura. Od początku żniw chodziła do sierpa i zarobiła sobie już trochę grosza. Była teraz zdrowa, patrzała na dziecko syte, porządnie odziane a do tego mające opiekę, wstąpiła więc w nią wiara w przyszłość, zbudziła się energia, wesołość i oto istota ludzka uratowana od nędzy i rozpaczy, odważnie podejmowała znowu ciężar życia.
Była to jedna radość więcej dla pani Sławskiej, której każdy starał się jak mógł uprzyjemnić dzień jej święta.
Pobórz miał mało sąsiadów, przecież po obiedzie zebrało się kilkanaście osób.
Na wielkiej werandzie od ogrodu pod kierunkiem panny Julii i Stefka, urządzono milutką scenę, oświecono ją chińskiemi latarniami i lampami ukrytemi w jedlinie, której umyślnie na ten cel parę fur przywieziono z lasu.
Fredzio doradzał wprawdzie, by kupić kretonu na festony i kurtynę, ale panna Julia oparła się temu stanowczo, dowodząc, że nie myśli wydawać pieniędzy na rzeczy niepotrzebne, i urządziła wszystko za pomocą kap, dywanów, prześcieradeł tak ładnie, że Fredzio, który przepowiadał z miną znawcy, iż teatrzyk będzie szkaradny, musiał sam przyznać, iż nigdy się czegoś podobnego nie spodziewał.
Ustrojono też jedliną część werandy, przeznaczoną dla widzów. W pierwszym rzędzie ustawiono fotele, kanapki dla pani Sławskiej i gości, dalej ławki; na nich postawiono dzieci wiejskie, ażeby mogły dobrze widzieć. Tutaj Jagusia czuwała nad porząd-