— Przecież ja o nich nie myślałam.
— Skoro wszyscy, to Małgosia i Jagusia nie stanowią wyjątku.
— Proszę mamy, to są przecież wiejskie dziewczyny.
— Widzisz więc, że nie wszyscy się uczą. Chciałaś mówić zapewne o wyższych klasach społecznych, czyli tak zwanej dziś inteligencyi. Otóż nauka wymaga nakładu czasu i pieniędzy, dla tego nie jest na nieszczęście dla wszystkich dostępną. Ale czy sądzisz, że uczymy się tylko dla tego, że nauka może dać zarobek albo też dla zwyczaju?
Znowu Sewerka zaczęła się namyślać, aż wreszcie przyznała się, że nie wie.
— Widzę dobrze — odparła pani Sławska, — że nie masz wyobrażenia, co to jest wykształcenie. Znaczy to rozwinięcie wszystkich naszych władz.
Ale po oczach córki widziała, że tłomaczenie to nie wiele ją objaśniało, zaprowadziła więc Sewerkę do pokoju, skąd otwierał się widok na pole i na pracujących robotników. Pole było dość oddalone, ludzie wydawali się bardzo maleńcy i nie można było ich dobrze rozróżnić.
— Porachuj, ilu jest pracujących?
Sewerka uczyniła to z trudnością z powodu oddalenia.
— Co oni robią? — pytała dalej pani Sławska.
— Nie wiem, nie dojrzę.
— Ilu jest mężczyzn, ile kobiet?
— I tego nie zobaczę.
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/21
Ta strona została skorygowana.