Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/22

Ta strona została skorygowana.

Pani Sławska przyniosła jej perspektywę i kazała przez nią spojrzeć.
— Ach! mamo! — zawołała dziewczynka — teraz widzę doskonale, ludzie są tak wyraźni. Prawie same kobiety i wyrostki. Ach! kopią kartofle, kobiety mają na głowie obwiązane fartuchy, jak wczoraj Jagusia, mają takie same opałki, jak ona miała. Aha, jest i Jagusia. Tak, to ona obróciła się teraz w tę stronę! Pozwól mamo, że jeszcze popatrzę.
Nacieszyć się perspektywą nie mogła, biegała od okna do okna, krzyczała za każdym dostrzeżonym dalekim przedmiotem. Kiedy ją wreszcie odniosła, matka spytała:
— Patrzałaś przez okno i nudziłaś się. Dla czego cię teraz zajmują te same rzeczy, które widziałaś poprzednio?
— Bo teraz widzę je daleko wyraźniej i lepiej.
— Otóż moje dziecko, czem to szkło jest dla oczów, tem wykształcenie dla umysłu, pozwala nam ono lepiej i dokładniej każdą rzecz rozeznać, rozumieć. Daje nam więc tym sposobem źródła przyjemności, niedostępne dla tych, którzy go nie posiadają. Nauka otwiera nam świat przeszły, uczy poznawać dalekie kraje, narody, ich obyczaje, dostarcza przedmiotu do porównań, a tem samem sąd nasz wyrabia. Czy mnie rozumiesz?
— Rozumiem, mamo.
Pani Sławska miała coś dalej mówić, ale przerwał jej wykrzyknik Sewerki.
— Ach, jaka śliczna tęcza!