Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/26

Ta strona została skorygowana.

— To zależy. Jakbyś powiedziała coś bez sensu.
— Bo ja sama nie wiem, czy to nie ma sensu.
— Z zapytania śmiać się nie mogę, śmieję się tylko, gdy powtarzasz niedorzeczność słyszaną przypadkiem, jak mała papużka.
— Myślę, że jestem szczęśliwsza od wielu innych dzieci.
— Jest to wielka prawda, Sewerko. Bóg ci dał zdrowie, pojęcie, dostatek, środki wykształcenia. Powinnaś Mu za to dziękować z całego serca.
— Ja też dziękuję i coraz lepiej to rozumiem. Jagusia ma także zdrowie i pojęcie, ale cóż, ona musi chodzić boso, kopać kartofle, po deszczu biegać, nosić takie grube ubranie, mieszkać w brzydkiej chacie.
— Czy uważałaś, że Jagusia jest smutna?
— Wcale nie, wiecznie się śmieje i śpiewa.
— Jagusia ma rodziców, którzy dbają o jej potrzeby. Chodzić boso, mieć grube ubranie, mieszkać w brzydkiej chacie, wcale jej nie sprawia przykrości, bo do tego przywykła i nie marzyła nigdy o niczem innem, a że pracuje wedle sił, to także nie jest nieszczęściem. Jestem pewna, że Jagusia nigdy się nie nudzi i nie wie, co z czasem zrobić, jak pewna panienka.
— Doprawdy, mamo — zawołała, spuszczając oczy Sewerka — tak mi jakoś było smutno, tak nie wiedziałam co robić, że... że...
— Widzisz, kto musi pracować, nigdy podobnego uczucia nie doznaje, bo myśli o tem, co ma do zrobienia, więc niema czasu się nudzić. I pod tym wzglę-