— Odwzajemniłabyś się, wszak wczoraj pokazała ci, jak się kopią kartofle, a ręczę, że mogłaby cię jeszcze wielu pożytecznych rzeczy nauczyć.
Myśl uczenia prawdziwej dziewczynki zamiast lalki, której niekiedy z nudów powtarzała lekcye, bardzo się podobała Sewerce. Chciała zaraz zacząć. Matka tłomaczyła jej, że Jagusia teraz jest w polu i nie może swojej roboty porzucić.
— Więc widzi mama — zawołała, — że Jagusia bardzo biedna, skoro nie ma czasu się uczyć. Jakżeż to zrobić?
— Teraz nadchodzą krótkie dnie — pocieszała ją pani Sławska — wieczorami, gdy skończy kopanie kartofli, Jagusia będzie mogła przychodzić na naukę.
Sewerka nie była z tego zadowolona. Miała usposobienie rozpieszczonej jedynaczki; kiedy jej się czego zachciało, musiała to mieć zaraz, nadąsała się więc i rzuciła zaczętą robotę.
Pani Sławska udała, że tego nie zauważyła, ale zmartwiła się znowu, bo patrzyła na córkę bez zaślepienia i widziała w niej wiele braków.
Zaledwie Sewerka doczekała wieczora, prosiła by posłać po Jagusię. Ta przybiegła po chwili umyta i uczesana porządnie.
— Jagusiu — spytała ją pani Sławska — czy chciałabyś się uczyć czytać?
Jagusia nie wiedziała, co odpowiedzieć, skubała swój fartuszek, wreszcie bąknęła.
— Czy ja wiem?
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/28
Ta strona została skorygowana.