Sewerka mówiła jej o przygodach Robinsona w taki sposób, jak o nich wspominała książka, mówiła, że wyspa, na której się znalazł, leżała pod zwrotnikiem, że rosły na niej obficie palmy, aloesy i t. p., że zabijał na pożywienie antylopy, czerwonaki.
— Wszak mnie rozumiesz? — zapytała nagle, widząc, że Jagusia wodziła w około oczami.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała. W gruncie rzeczy nie rozumiała ani słowa, jakby Sewerka mówiła do niej po chińsku.
Zniechęcona rzuciła książkę i spojrzała na matkę.
Pani Sławska dała Jagusi duży kawałek ciasta i zapowiedziała, że co do nauki, rozmówi się z jej rodzicami. To już Jagusia rozumiała doskonale, oczy jej odzyskały odrazu zwykłą wesołość, pocałowała panią Sławską w rękę i poszła uszczęśliwiona.
— Moja mamo — zawołała Sewerka, gdy się drzwi za nią zamknęły — ona jest strasznie głupia! Nic nie pojmuje.
— Przeciwnie, Jagusia jest inteligentna, tylko nie można od niej wymagać, ażeby pojmowała wyrazy, których nigdy nie słyszała, ani zdawała sobie sprawę z wypadków i zdarzeń, do których wchodzą te wyrazy. Przypomnij sobie, że Jagusia śmiała się, że nie wiesz, kto jest Jantek i Zośka.
— Przecież w Robinsonie niema nic nadzwyczajnego.
— Dla ciebie, bo oddawna w rozmowach, opowiadaniach, przy nauce tłomaczono ci rzeczy, których nigdy nie widziałaś.
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/31
Ta strona została skorygowana.