Dawała instrukcye woźnicy i kazała stanąć skoro tylko dojechał do oznaczonego miejsca. Czuła się tu na swoim gruncie. Wyskoczyła z bryczki czemprędzej, pochwyciła opałkę, którą z sobą zabrała i zanim pani Sławska wysiadła, biegła prosto pomiędzy młode chojaki i świerki, porastające polankę.
— Poczekaj, poczekaj — wołała pani Sławska, podążając za nią.
Jagusia pochyliła się około sosenki, której gałęzie rozkładały się nad ziemią, podniosła je i odkryła kilka młodziutkich rydzów, oranżowo-zielonych.
Sewerka zaczęła krzyczeć z radości i nożykiem, który z sobą przywiozła, podrzynała rydze i rzucała do koszyczka, który niosła na ręku, a gdy wszystkie wycięła, spytała:
— Gdzież tu ich więcej?
— Niech panienka szuka, ich tu wszędzie pełno.
Sewerka nie szukała daleko, bo wszędzie rozsiane były oranżowe grzybki! Ale skoro Jagusia je zobaczyła, śmiać się zaczęła.
— Albo to rydze? — spytała? Toć panienko brzydkie bedłki, struć się niemi można.
Wzięła je z rąk Sewerki, rzuciła na ziemię i zdeptała.
— Jakże ty je poznajeszz — pytała zafrasowana dziewczynka. — One takie do rydzów podobne.
Jagusia zaczęła tłómaczyć, jakie różnice zachodzą pomiędzy niemi. — Rydze mają ciemniejszy kolor, bardziej zaokrąglone brzegi i spód trochę odmienny,
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/35
Ta strona została skorygowana.