Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/40

Ta strona została skorygowana.

— Chciałabyś zobaczyć wielkie miasto? — spytała ją Sewerka.
— I jak jeszcze!... Ale cóż — dodała po chwili — pewno nie zobaczę nigdy.
— Poproszę mamy, jak będziemy jechać do Radomia, żebyś i ty pojechała. Radom dużo mniejszy od Krakowa, Warszawy, ale zawsze to już miasto. Nieprawdaż mamo, że pozwolisz ją zabrać.
Pani Sławska obiecała i dziewczynki uradowane powróciły do Poborza.
Rzeczywiście, w parę dni wypadł pani Sławskiej interes do Radomia. Była to znów wielka radość dla Sewerki, bo Jagusia zajmowała ją coraz więcej. Przekonała się, że matka miała słuszność, Jagusia była bardzo inteligentna, tylko jej myśli krążyły w innem zupełnie zakresie, około przedmiotów, które dobrze znała.
Z Poborza do Radomia były dobre trzy mile, więc wybrano się rano, żeby tego samego dnia powrócić. Sewerka była leniuszkiem, lubiła długo spać, jednak kiedy ją obudzono, choć była dopiero godzina szósta, ubrała się bez żadnych grymasów i pośpiesznie jadła śniadanie.
Dzień zapowiadał się prześliczny, młode zasiewy perliły się obfitą rosą a krople jej migotały tęczowemi barwami. Cieszyło to bardzo Sewerkę, bo nabrała wyobrażenia, skąd te barwy pochodzą, zwracała też pilną uwagę na wszystko, co ją otaczało.
Jagusia, ubrana odświętnie, porządnie obuta, siedziała na przedniem siedzeniu lekkiego koczyka,