— Owsa! przecieć teraz owsa nie sieją — zawołała Jagusia z takiem zgorszeniem, że aż Sewerka się obraziła i zawołała cierpko:
— Zkądże ja to mam wiedzieć?
Jagusi znowu niepodobna było zrozumieć, że panienka nie wiedziała rzeczy tak prostej. Dopiero pani Sławska wytłómaczyła jej, że Sewerka mieszkała w mieście i nie widziała pól, tylko szeregi domów, brukowane ulice i gdzieniegdzie ogrody, jak to zresztą sama zobaczy niedługo. W końcu dodała: — Powiedz Sewerce, które ziarna sieją się jesienią a które na wiosnę.
Jagusia wyliczała, jakie są ozime a jakie jare zboża. Sewerka zaś nie miała o tem pojęcia.
Tymczasem czwórka koni mknęła szybko i około dziesiątej ujrzeli z daleka szeroko rozłożone miasto, kościoły, gmachy, fabryki i zabudowania kolejowe.
— Patrz Jagusiu, oto Radom — zawołała Sewerka.
Właśnie w tej chwili pociąg wychodził. Lokomotywa buchała czarnym dymem i parą.
— Gore! dla Boga, gore! — krzyknęła Jagusia, podnosząc się w powozie.
— Nie bój się, to nie pożar — śmiała się Sewerka.
Roześmiał się i stary Wojciech na koźle, odwrócił się i rzekł:
— To ino takie wozy bez koni jadą.
Pociąg pędził z hukiem i świstem niedaleko drogi.
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/42
Ta strona została skorygowana.