Kiedy pani Sławsła wyszła z dziewczynkami na ulicę, trzeba było Jagusię prowadzić za rękę, bo co chwila zatrzymywała się to przed sklepem, to przed jakim wyższym domem i pytała, co to jest? Chciała też kłaniać się wszystkim spotykanym osobom, o mało nie wpadła pod koła jadącego powozu. Pani Sławska robiła różne sprawunki w sklepach a Sewerka ze swoich pieniędzy kupiła swojej towarzyszce na pamiątkę tej małej podróży krzyżyk z koralikami, które zawiesiła jej na szyi.
Zdawało się, że dziewczyna zwarjuje z radości, nie wiedziała, jak dziękować pani Sławskiej i Sewerce, że jej pokazały takie dziwy i jeszcze takie śliczności darowały. Dzień cały minął dla niej jak sen.
W powrotnej drodze Jagusia była bardzo milcząca. Pani Sławska przypisywała to zmęczeniu. Tymczasem dziewczyna odezwała się nagle:
— Mój Boże, jak to jedni ludzie są szczęśliwi, tyle rzeczy widzą, jak ja z łaski pani. Inne dzieci we wsi to mi nawet nie uwierzą, jak będę opowiadała, czego to ja się napatrzyłam w tym Radomiu.
— Radom to znów nic nadzwyczajnego — śmiała się Sewerka.
— Trudno widzieć wszystkie rzeczy ciekawe na świecie — rzekła pani Sławska. — ale można z łatwością wiedzieć o nich przynajmniej. Czy nie domyślasz się jakim sposobem?
W sprytnych oczach Jagusi odmalowała się wielka ciekawość, ale odpowiedzi znaleźć nie mogła.
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/45
Ta strona została skorygowana.