Pani Sławska trzymała list drżącemi rękoma i łzy miała w oczach.
— Co się stało? — zawołała przestraszona dziewczynka.
— Stało się wielkie nieszczęście, pani Wirecka, matka Anielki umarła.
Sewerka miała dobre serce, rozpłakała się, myśląc o sierocie, z którą bawiła się często.
— To Anielka — zawołała — niema już ani ojca, ani matki.
— Ani nikogo blizkiego na świecie.
— Mamo! jaka ona biedna! Ale przecież ty jej nie opuścisz?
Pani Sławska nic nie odrzekła. Była głęboko zamyślona i machinalnie list odebrany obracała w ręku.
Sewerka wiedziała, że kiedy matka rozważała coś pilnie, przeszkadzać jej nie należało.
Próbowała czytać dalej, ale nie mogła zebrać uwagi, stała jej ciągle w myśli pani Wirecka, młoda, silna, której ani razu chorą nie widziała. Ta śmierć przeraziła ją. Pierwszy raz ukazała jej się w całej swej grozie. Straciła wprawdzie ojca. Ale ojciec był zawsze chory, od pierwszego dzieciństwa pamiętała go bladym, kaszlącym. Przestrzegano ją zawsze z tego powodu, ażeby nie hałasowała, bo to ojca męczy. Pana Wireckiego, który bywał u jej babki, nie zauważyła wcale, co innego pani Wirecka, tę znała doskonale i bardzo kochała. Pani Wirecka była przyjaciółką jej mamy, z którą znały się jeszcze pannami,
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/48
Ta strona została skorygowana.