I słysząc w pobliskim pokoju głos pani Sławskiej, pobiegła pędem, ażeby ucałować jej ręce i dziękować za wszystko, co dla niej robiła. Trudno było uspokoić ten wybuch wdzięczności.
Biedna sierota miała gorące serce i niezmierną subtelność uczuć, które musiało sprawiać jej wiele bólów, bo nie wszyscy umieją odczuć je i uszanować.
Sewerka nie rozumiała tego zupełnie, jak zwykle dzieci szczęśliwe. Pokazało się to zaraz przy pierwszej sposobności.
W parę dni po przyjeździe Anielki, stolarz przywiózł obstalowaaną szafkę na jej drobiazgi, taką samą jaką miała Sewerka, tylko naturalnie nową i błyszczącą, gdy tamta była już troszeczkę zniszczona. Sewerka miała ochotę nową dla siebie zatrzymać a starą dać Anielce, ale pani Sławska na to nie pozwoliła co wprowadziło ją w zły humor.
Gdy więc szafka stanęła na miejscu, oddając klucz towarzyszce, powiedziała z trochą przekąsu:
— Tutaj ułożysz swoje książki, pudełka, graciki. Może ci pomódz.
— Ja prawie nie mam, co układać — odparła Anielka.
— Jakto! nie masz nic swojego.
— Proste pudełko z nićmi, nożyczkami, naparstkiem, książka do nabożeństwa mamy, fotografie rodziców, które chciałabym powiesić nad łóżkiem, oto wszystko.
— Poczekaj, to ja coś znajdę dla ciebie.
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/59
Ta strona została skorygowana.