Anielka zaczerwieniła się po białka, ale Sewerka tego nie spostrzegła. Otworzyła swoją szafkę pełną przeróżnych drobiazgów i przeglądała je długo, jakby trudno jej się było zdecydować, co wybrać, aż wreszcie wyjęła szkatułeczkę trochę odrapaną, parę książek, które mniej lubiła, figurkę porcelanową z utrąconą ręką, flakonik nieco wyszczerbiony i t. p. rzeczy.
— Widzisz — rzekła — masz tu książki, pewnie ich nie znasz, a tu ładne drobiazgi, flakonik i figurkę którą mi mama z zagranicy przywiozła, szkatułeczka zastąpi twoje proste pudełko.
Wyliczała każdy przedmiot z osobna, zachwalając go niby towar. Anielka słuchała jej zaczerwieniona.
— Mama nie chce — dodała Sewerka — mama nie chce, żeby pomiędzy nami była jakakolwiek różnica, więc twoja szafka nie powinna być pusta.
— Ah! jaka twoja mama dobra — zawołała znowu z przejęciem Anielka. — Ale ja tego wszystkiego co mi dajesz, wziąć nie mogę... nie... nie mogę.
Powiedziała te słowa ze łzami i Sewerka nie wiedziała, co począć.
— Dla czego nie możesz? — zapytała wreszcie zniecierpliwiona. — Mam tak dużo drobiazgów, mama mnie z pewnością nie zgani, a przecież mogę rozporządzać swoją włastością.
— To nie to. Ale ja już wszystko mam od was i chleb i naukę i opiekę, ja więcej już wziąć nie mo-
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/60
Ta strona została skorygowana.