gę. Testem tylko biedną sierotą. Nie zapomnę o tem nigdy.
I z głośnym płaczem wybiegła z pokoju.
Sewerka została bardzo nadąsana. Okazała się przecież szczodrobliwą, a tu ta Anielka chciała nie wiedzieć czego.
W tej chwili do pokoju weszła pani Sławska.
— Cóż to się stało? — spytała — widziałam przez okno szlochającą Anielkę. Myślałam, że rozmawiacie i bawicie się w najlepsze.
— Ona jest nieznośna — zawołała zaperzona Sewerka. — Darowałam jej taką ładną szkatułkę, książki, figurkę, flakonik, piórnik, a ona zamiast mi podziękować, płacze. Ja nie chcę takiej towarzyszki, co mi po niej. Nic nie mówi, płacze, obraża się nie wiedzieć o co.
— Wiesz dobrze, iż Anielka jest chora. Panna Julia ostrzegała cię, że przez czas jakiś trzeba z nią postępować ostrożnie.
— Ja też tak robię. Darowałam jej śliczną szkatułkę, wie mama — tę z mozaiką, książki, flakonik, fig...
— Słyszałam to już — przerwała pani Sławska. — Powinnaś jednak wiedzieć, że największą wartość darom nadaje sposób, w jaki są ofiarowane.
— Przecież ja dawałam je chętnie.
— To nie dość. Trzeba dać tak, żeby nie upokorzyć. Jakżeż to było? powiedz mi wszystko.
— Powiedziałam, że mama nie chce, by pomiędzy nami była jaka różnica, więc kiedy moja szafka
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/61
Ta strona została skorygowana.