jest pełna różnych rzeczy i ona także mieć coś w swojej powinna.
— Nie było to wcale delikatnie z twojej strony. Przytem zapewne wyliczałaś wszystkie przedmioty darowane, jak to teraz czyniłaś?
Sewerka zarumieniła się.
— Ale kiedy to są rzeczy ładne i pożyteczne. Anielka powinna mi być wdzięczna.
— Przykro mi, jeśli sama nie rozumiesz, czem ją uraziłaś. A przytem jak widzę, dałaś jej same wybierki, chociaż je ładnemi nazywasz.
— Ona i takich nie ma — bąknęła zarumieniona Sewerka.
— Otóż to. Dałaś jej to uczuć, nasunęłaś jej myśl, że tylko zgadzając się z moją wolą, dopuszczasz ją do zupełnej równości i upokorzyłaś w dodatku, ofiarując rzeczy, które równie dobrze mogłabyś wyrzucić na śmiecie. Kiedyś już chciała zrobić jej podarunek, trzeba było wybrać to, co masz najładniejszego, co ma dla ciebie wartość największą.
— To dobre! Dla czegoż miałam robić taką ofiarę?
— To znaczy, że chciałaś okazać się wspaniałomyślną bez żadnej ofiary. Anielka zrozumiała to niezawodnie, zrozumiała też, że dla sieroty jak ona, przyjętej z łaski do tego domu, rzecz odrzucona przez ciebie będzie jeszcze zbyt piękną... Czy nie tak? Spuszczasz oczy. Niezawodnie tak było.
— Bo... bo... Anielka to powiedziała. Ale skąd mama wie?
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/62
Ta strona została skorygowana.