— Wiedziała zapewne, że ja mam dużo ładnych rzeczy.
— Więc widzisz sama, iż dałaś Anielce same wybierki, dla tego, że nic nie ma, że to, co odrzucasz i tak będzie dla niej aż nadto dobre. Czy zastanowiłaś się, jak to było nieszlachetnie z twojej strony.
Sewerka stanęła cała w ogniu i rozpłakała się. Ale były to łzy upokorzenia, nie żalu. Pani Sławska spostrzegła to zaraz i wcale niemi nie rozczulona, wyszła, zostawiając córkę samą.
Szukała teraz Anielki, której było jej żal widocznie. Dziewczynka ze swemi łzami wcisnęła się w kącik werendy, pani Sławska wzięła ją z sobą, a właściwie szła do sadu i pokazywała drzewa obciążone owocem.
Anielka zrazu poszła tylko, ażeby spełnić wolę swojej opiekunki, ale na widok sadu rumieniącego się i złocącego owocem, przy ciepłem jeszcze październikowem słońcu, rozjaśniła się jej twarzyczka.
Pani Sławska pozwoliła jej zerwać śliczne jabłko, na gałęzi zwieszającej się ku ziemi, a potem rozmawiała z ogrodnikiem o robotach, jakie trzeba prędko przed zimą wykonać.
Tymczasem pomimo spóźnionej pory, żółty motylek przeleciał tuż koło noska Anielki i dziewczynka gonić go zaczęła. Pani Sławska patrzała na to z uśmiechem, pragnęła gorąco, żeby to biedne, znękane dziecko w jej domu odżyło, nabrało zdrowia, siły i wyszło na pożyteczną kobietę. Anielka wzięła ją za serce swą subtelną delikatnością, i głębokim
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/64
Ta strona została skorygowana.