Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/68

Ta strona została skorygowana.

— Mamo, co każesz nam robić? — pytała ciekawie Sewerka.
— Będziemy zbierały owoce na zimę.
— Ja zaraz zgadłam — zawołała Anielka.
— Jakim sposobem — odezwała się Sewerka.
— To może i ja przydam się także? — spytała panna Julia.
— Naturalnie, przydadzą się wszyscy, owoców mamy bardzo dużo. Trzeba też zawołać Jagusię.
I poszły.
Przez drogę Sewerka spytała Anielki.
— Jakim sposobem domyśliłaś się, że mama nas zawoła do sadu?
— Jakoś mi to przyszło do głowy, bo byłam w sadzie z twoją mamą, kiedy ogrodnik mówił, że jak tylko trafi się dzień słoneczny, trzeba, zebrać zimowe owoce.
— Dla czego robi się to w dzień słoneczny?
— Pewno dla tego, że to przyjemniej.
— Ej, panienko — odezwała się ze śmiechem praktyczna Jagusia — rwać jabłka i gruszki zawsze przyjemnie, ale mnie się widzi, że tu całkiem o przyjemność nie chodzi, tylko że owoce trzeba zbierać suche, bo inaczej się psują.
Tak rozmawiając, doszły do sadu. Była tam już pani Sławska i panna Julia. Ogrodniczek Stasiek stojąc na wysokiej drabinie, zrywał prześliczne złote renety w koszyk, który zawiesił na ręku, a dwie panie rwały te, które dostać mogły. Jabłoń zwieszała ku ziemi obciążone gałęzie, które podpierać musiano,