— No, kalile, czy kalwile to wszystko jedność panienko — odparła znudzona. — Ja i tak nie spamiętam takiej dziwnej nazwy.
— Ale pomyśl, — perswadowała Sewerka — gdybyś chciała kupić takie jabłka, musiałabyś je nazwać.
Argument nie trafił wcale do przekonania Jagusi. Zaczęła się śmiać.
— Gdzie jabym tam mogła jabłka kupować, jeszcze z takimi wymysłami. A zresztą poznałabym je wszędzie, ale i ja też wiem jak się niektóre nazywają.
Pobiegła do jednego z koszyków z owocami, przyniosła niewielkie jabłko, jak wosk żółte i rzekła z tryumfem:
— Te oto panienko, to są czubajki.
— To wenetki — zawołała Sewerka, która je bardzo lubiła.
— Ludzie to je nazywają czubajki, niech panienka spyta pana Tomasza.
Pani Sławska, która właśnie nadeszła, rozstrzygnęła tę ważną sprawę, mówiąc, wenetki noszą także tę pospolitą nazwę. Przy tej sposobności powiedziała panienkom, że na wsi wszędzie nadają swoje nazwy otaczającym roślinom, nie troszcząc się wcale o ich naukową nazwę. Nie poprzestając na tem, lud zna kilka gwiazdozbiorów, pod nazwiskami przez siebie nadanemi, których nie domyślają się astronomowie.
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/71
Ta strona została skorygowana.