lę o swej złej woli. — Ja przecież znałam dobrze twoją mamę i panna Julia znała ją także.
— Mieszkała u nas moja babcia, która przed śmiercią chorowała długo. Była bardzo rozdrażniona, nie znosiła najlżejszego hałasu, więc mama sama zamiatała i sprzątała jej pokój, bo nikt tego tak cicho jak ona zrobić nie umiał. To przecież taka zwykła, pospolita robota, ale mama ją wykonywała przez miłość, przez troskliwość i dla tego pomyślałam, że to właśnie było tak, jak pani mówiła.
Anielka kończąc te słowa z nieśmiałością, zwróciła się do nauczycielki:
— Dobrałaś przykład trafny — rzekła po chwili panna Julia — i dla każdego zrozumiały, bo jestem pewna, iż w potrzebie każda z was uczyniłaby to samo.
— Spodziewam się — zawołały obiedwie.
— Widzicie więc, jak to trudno gatunkować czyny ludzkie, nazywać je wielkiemi lub drobnemi. A czy wam to przeświadczenie jakiej uwagi nie nasunie? czy nie może posłużyć do praktycznej przestrogi?
— Jakiej? jakiej?
— O! pomyślcie trochę, a jestem pewna, że znajdziecie.
Przez chwilę dziewczynki patrzały po sobie.
— Już wiem, już wiem — zawołała Sewerka. — Nie trzeba tak zaraz wydawać sądu. Nieprawdaż?
— Prawda, moje dzieci. Powinnyście zawsze o tem pamiętać.