Potem dziewczynki pytały ich, czy znają „Wieczory Rodzinne” lub „Przyjaciela dzieci”, ale oni nie wiedzieli nawet o istnieniu tych wydawnictw. A Fredzio dziwił się bardzo, iż są dla dzieci polskie pisma peryodyczne, bo panna Eglantina zawsze powtarza, iż to kraj barbarzyński, i że tu nic niema z tego, coby być powinno.
Sewerka pokazała zaraz wydawnictwa dla dzieci i opowiadała ciekawe rzeczy, jakie zawierają.
— Jak to przyjemnie — kończyła — mieć co tydzień coś nowego do czytania. Wiecie, to jeszcze nic, ale teraz, kiedy dnie takie krótkie a często takie brzydkie, że tylko wychodzimy dla zdrowia i wracamy czemprędzej zabłocone po kolana, to cóżbyśmy bez książek robiły. A jak to się tej poczty wygląda, tem bardziej, że każda powieść urywa się co numer w najciekawszem miejscu.
Mówiła z zapałem, zaczęła nawet opowiadać jedną z zaczętych powieści, spostrzegła jednak, że Emilka widocznie myśli o czem innem, a słucha ją tylko przez grzeczność. Fredzio zaś nie udawał nawet, że go to zajmuje i przerzucał od niechcenia ryciny w „Królowej niebios,“ tłumiąc ziewanie.
Sewerka próbowała mówić o różnych zajęciach wiejskich, opowiadała, jak wesołem było zbieranie owoców, pytała, czy mają swoje ogródki, jakie swoje gospodarstwo, ale to także ich nie zajmowało, bo Emilka odparła, że ogrodnik przynosi co rano sezonowe owoce i bukiety, a panna Eglantyna nie pozwala jej kopać, bo od tego ręce grubieją, ani wychodzić
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/83
Ta strona została skorygowana.