Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/90

Ta strona została skorygowana.

— Moja Sewerko, nie tłomacz się w ten sposób, bo to żadna wymówka. Gdy uznajesz, że byłaś zła i niedorzeczna, przebaczam ci z całego serca, ale kiedy składasz twoją własną winę na Fredzia lub kogokolwiek innego, widzę, że w gruncie nie pojmujesz dobrze, coś uczyniła.
— Doprawdy mamo, on mówi mi to nieustannie.
— Że ktoś coś mówi, to nie racya by go zaraz słuchać można.
— O nie, mamo.
— A czy przynajmniej Fredzio wydaje ci się rozumny, budzi twoje zaufanie?
— Przeciwnie, mamo.
— Przecież sama przed paru tygodniami śmiałaś się z niego i cieszyłaś, że jesteś pod opieką moją i panny Julii. Czy to pamiętasz?
Sewerka spuściła głowę, nic nie mówiąc.
— Dla czego się twoje zdanie tak zupełnie zmieniło?
Sewerka milczała dalej.
— Widzę niestety, że na twoje zdanie wpłynęła tak ważna przyczyna, jak eleganckie saneczki, zaprzężone w dwa osiełki.
— O mamo!
— Jakże mi to inaczej wytłómaczysz?
— Doprawdy, ja już sama nie wiem, nie rozumiem.
— To właśnie jest najgorsze. Trzeba zawsze wiedzieć, dla czego się coś robi i rozumieć samą siebie. Inaczej czyż można rachować na tych, którzy