— Przecież ja cię słucham we wszystkiem, tylko nie zawsze dobrze rozumiem. Ot i teraz chciałabym cię o jedną rzecz spytać.
— O cóż to? wiesz, że ci zawsze chętnie odpowiadam.
— Nie wiem sama, jak to powiedzieć. Oto gniewałaś się na mnie, że byłam pod wpływem Fredzia... a przecież...
Sewerka mówiła to z pewnem pomieszaniem i urwała nagle.
— A przecież — dokończyła pani Sławska — jedziemy dziś do państwa Sanickich. — Cóż tu dziwnego?
— Bo jak mnie się znowu w głowie przekręci — szepnęła zafrasowana.
— Sewerko! Sewerko! zastanów się. Czyżby to być mogło potem wszystkiem cośmy mówiły? Przecież przysięgałaś sobie, że nigdy w życiu zdania nie zmienisz i musiałam ci tłómaczyć, w jakich razach zmienić je wolno.
— Otóż to właśnie najtrudniejsze do rozpoznania.
— Wątpię bardzo, ażeby Fredzio mógł ci powiedzieć coś takiego, coby twoim przekonaniom zaszkodziło. A w takim razie, no, w takim razie nie byłoby już na to żadnej rady, trzebaby cię całe życie prowadzić na pasku. Byłoby to prawdziwe nieszczęście dla ciebie i wszystkich, coby się do ciebie zbliżyli, bo któż może rachować na istotę bez
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/94
Ta strona została skorygowana.